Niedziela, 14 kwietnia 2013
Przełęcz Kocierska
Tak jak planowałem wczoraj dzisiaj uderzyłem na przełęcz Kocierską, wstyd się przyznać ale nigdy tam nie byłem i nie bardzo wiedziałem czego się spodziewać.
Wyjechałem rano o godzinie 9.30 nawet ciepło, ubrany byłem w długie spodnie i bluzę bo wiedziałem że na szczycie będzie zimno szczególnie na zjeździe i to było dobre rozwiązanie.
Do plecaka wpakowałem 3 princepola 3 kromki z dżemem + 2 bidony 0.7 z wcześniej przygotowanym napojem izotonicznym.
Jak wspomniałem wcześniej wyruszyłem o 9.30 kierowałem się najpierw na Brzeszcze - Zasole - Kęty jechało się dobrze bo z wiatrem także żadnych postojów nie było, jedynie na światłach.
W Kętach odbiłem na Andrychów i się zaczęło:) w Andrychowie zrobiłem postój zjadłem 3 princepola ale żeby nie było kolorowo droga była zamknięta, więc musiałem poszukać objazdu żeby skręcić na ulicę Beskidzką z pomocą przyszedł smartphone i wjechałem na tą ulicę bez większego błądzenia ale mogłem wcześniej skręcić byłoby krócej a tak nadrobiłem parę km.
Z Andrychowa pojechałem na Targanice i kierowałem się na przełęcz Kocierską, jechałem bardziej zachowawczo bo nie wiedziałem czego tak naprawdę się spodziewać, asfalt wbrew wcześniejszym obawom był suchy.
Na podjeździe dogoniłem bikera, który też jechał na kolarce (Giant tcr) po chwili rozmowy okazało się że jest z Libiąża razem wjechaliśmy na tą przełęcz ja miałem wysokie tętno 176 a on też 180. Po wjeździe na szczyt okazało się, że jest jeszcze z 2 kumplami (też jechali na kolarkach oczywiście) z Chrzanowa tylko on odpadł na podjeździe.
Rowery zostawiliśmy przed karczmą i o dziwo nikt nie ukradł chociaż dużo osób zerkało z ciekawości:). W karczmie zamówiliśmy po kawie bagatela 6zł za filiżankę kawy rozpuszczalnej. Mieliśmy szczęście, że był wolny stolik tylko dla nas posiedzieliśmy, pogadaliśmy, wypiliśmy kawę. Bardzo pozytwyni ludzie, bawią się w kolarstwo, startują amatorsko w maratonach. Mi też proponowali abym się wybrał na TDPA bo wyprzedziłem tego kolesia na tym podjeździe a on startował już 3 razy tak 4fun, podobno fajna impreza, sam nie wiem bo nie mam czym dojechać i pogoda niepewna.
Nie pamiętam imienia ale to ten w czerwonej koszulce na zdjęciu poniżej taki pro, że miał korbę 53-39 wjechał jako pierwszy przy tętnie 160 szacun!.
Dodam moją zjebaną mordę, żeby nie było to ja w stroju saxo bank.
Oni zjechali w dół w kierunku Andrychowa a ja zjechałem na Kocierz Moszczanicki Żywiec , Tresną.
Następnie Międzybrodzie, Porąbka, Kęty aż do Zasola jechało się dobrze ale od Zasola miałem już w nogach ponad 100km a tu przyszło jechać pod wiatr może nie jakiś mocny ale bardzo irytujący, brakowało kogoś aby dał zmianę.
Po drodze mały postój
Później już tylko do domu ale w Goczałach był szlaban zamknięty a mój dom znajduje się z 200 metrów od torów, stałem chyba z 10 minut (bo w tych butach nie będę chodził szkoda niszczyć bloki i podeszwę) przejechały 2 pociągi a ona zapowiada 3 więc się wkurzyłem zawróciłem i zrobiłem jeszcze małe kółeczko po wsi.
Rozpisałem się ale dzień naprawdę udany! jestem zadowolony z dystansu jak i średniej po drodze mnóstwo bikerów spotkałem za równo na szosach i MTB. Znowu pulsu średniego nie podam bo zapominam to wyłączać gdy się zatrzymuję nie jestem do tego przyzwyczajony.
Wyjechałem rano o godzinie 9.30 nawet ciepło, ubrany byłem w długie spodnie i bluzę bo wiedziałem że na szczycie będzie zimno szczególnie na zjeździe i to było dobre rozwiązanie.
Do plecaka wpakowałem 3 princepola 3 kromki z dżemem + 2 bidony 0.7 z wcześniej przygotowanym napojem izotonicznym.
Jak wspomniałem wcześniej wyruszyłem o 9.30 kierowałem się najpierw na Brzeszcze - Zasole - Kęty jechało się dobrze bo z wiatrem także żadnych postojów nie było, jedynie na światłach.
W Kętach odbiłem na Andrychów i się zaczęło:) w Andrychowie zrobiłem postój zjadłem 3 princepola ale żeby nie było kolorowo droga była zamknięta, więc musiałem poszukać objazdu żeby skręcić na ulicę Beskidzką z pomocą przyszedł smartphone i wjechałem na tą ulicę bez większego błądzenia ale mogłem wcześniej skręcić byłoby krócej a tak nadrobiłem parę km.
Z Andrychowa pojechałem na Targanice i kierowałem się na przełęcz Kocierską, jechałem bardziej zachowawczo bo nie wiedziałem czego tak naprawdę się spodziewać, asfalt wbrew wcześniejszym obawom był suchy.
Na podjeździe dogoniłem bikera, który też jechał na kolarce (Giant tcr) po chwili rozmowy okazało się że jest z Libiąża razem wjechaliśmy na tą przełęcz ja miałem wysokie tętno 176 a on też 180. Po wjeździe na szczyt okazało się, że jest jeszcze z 2 kumplami (też jechali na kolarkach oczywiście) z Chrzanowa tylko on odpadł na podjeździe.
Rowery zostawiliśmy przed karczmą i o dziwo nikt nie ukradł chociaż dużo osób zerkało z ciekawości:). W karczmie zamówiliśmy po kawie bagatela 6zł za filiżankę kawy rozpuszczalnej. Mieliśmy szczęście, że był wolny stolik tylko dla nas posiedzieliśmy, pogadaliśmy, wypiliśmy kawę. Bardzo pozytwyni ludzie, bawią się w kolarstwo, startują amatorsko w maratonach. Mi też proponowali abym się wybrał na TDPA bo wyprzedziłem tego kolesia na tym podjeździe a on startował już 3 razy tak 4fun, podobno fajna impreza, sam nie wiem bo nie mam czym dojechać i pogoda niepewna.
Nie pamiętam imienia ale to ten w czerwonej koszulce na zdjęciu poniżej taki pro, że miał korbę 53-39 wjechał jako pierwszy przy tętnie 160 szacun!.
Dodam moją zjebaną mordę, żeby nie było to ja w stroju saxo bank.
Oni zjechali w dół w kierunku Andrychowa a ja zjechałem na Kocierz Moszczanicki Żywiec , Tresną.
Następnie Międzybrodzie, Porąbka, Kęty aż do Zasola jechało się dobrze ale od Zasola miałem już w nogach ponad 100km a tu przyszło jechać pod wiatr może nie jakiś mocny ale bardzo irytujący, brakowało kogoś aby dał zmianę.
Po drodze mały postój
Później już tylko do domu ale w Goczałach był szlaban zamknięty a mój dom znajduje się z 200 metrów od torów, stałem chyba z 10 minut (bo w tych butach nie będę chodził szkoda niszczyć bloki i podeszwę) przejechały 2 pociągi a ona zapowiada 3 więc się wkurzyłem zawróciłem i zrobiłem jeszcze małe kółeczko po wsi.
Rozpisałem się ale dzień naprawdę udany! jestem zadowolony z dystansu jak i średniej po drodze mnóstwo bikerów spotkałem za równo na szosach i MTB. Znowu pulsu średniego nie podam bo zapominam to wyłączać gdy się zatrzymuję nie jestem do tego przyzwyczajony.
- DST 127.40km
- Czas 04:36
- VAVG 27.70km/h
- VMAX 58.15km/h
- Temperatura 15.0°C
- Kalorie 3877kcal
- Podjazdy 706m
- Sprzęt Giant Defy 1 R.I.P
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Noo czyli jednak trzasnąłeś tą traskę! I jak podjazd, bo nic nie piszesz o wrażeniach? Warto było tyle jechać?:) ps. a rowerów to tam raczej nikt nie ukradnie sądząc po furach jakie tam przyjeżdżają nikogo nie interesują kolarki za kilka tysi, hehe, poza tym jest monitoring :D
k4r3l - 20:09 sobota, 20 kwietnia 2013 | linkuj
Bardzo miło mi się czytało opis twojego rowerowego dnia. Super, że zamieszczasz zdjęcia. Świetnie wyglada twój rower z czerwonymi pedałami :)
anamaj - 20:00 niedziela, 14 kwietnia 2013 | linkuj
Komentuj