Środa, 10 lipca 2013
Kocierz & Przegibek
Po wczorajszej jeździe nie czułem się najlepiej ale patrząc na prognozy pogody, nie było innego wyjścia jak pojechać w końcu w góry:)
Jako, że lubię pospać to wyjechałem dopiero o 11.
Najpierw pojechałem do Brzeszcz -> Kęty tam postój zjadłem 2 banany, bo przed samym podjazdem się nic nie powinno jeść.
Następnie pojechałem do Andrychowa -> Targanice no i się zaczął podjazd na przełęcz Kocierską.
Na podjeździe jechałem tak 10-12km/h wiem wstyd ale to piszę tak dla siebie na przyszłość, wiadomo na wypłaszczeniach odpowiednio więcej. Był wrzątek lał się pot masakra ale trochę drzewa pomogły.
Na przełęczy masakrycznie dużo ludzi, więc nie zagościłem tam długo, kilka fotek i w dół w kierunku Żywca.
Znowu to samo na zjeździe bałem się pocisnąć więcej, mam jakąś taką blokadę eh.
W Żywcu zrobiłem małe zakupy 2 prince polo, red bull, 4move(kurde jakie to słodkie fuuuj) chłopak z dziewczyną popilnowali mi roweru i bezpiecznie mogłem zrobić zakupy hehe. Później chwilę pogadaliśmy oni poszli w swoją stronę ja pojechałem w kierunku kolejnego podjazdu czyli Przegibku.
Rozbawiło mnie bo nie wiedzieli gdzie leży Pszczyna, Goczałkowice ani zbiornik Goczałkowicki.
Po drodze na Przegibek nic się nie działo.
Zapora w Tresnej a w tle góra Żar
Tresna 2
Odnośnie kolejnego podjazdu mianowicie Przegibku, najpierw myślałem, że będzie zgon ale zdziwiło mnie. Od mostku brukowanego cały czas na liczniku 12-13km/h było nieźle jak na mnie, zapomniałem tylko włączyć czas eh żałuję.
Na przełęczy chwila odpoczynku zjadłem banana i zjazd, tu wiedziałem, że asfalt jest dobry więc normalnie pocisnąłem na zjeździe:)
Kolejna taka sama fota na moim blogu hehe
Kolejną przerwę musiałem zrobić w Bestwinie, zjeść chleb z dżemem bo wiedziałem, że nie dojadę na tym bananie co zjadłem na Przegibku ani to 4move mi nic nie da.
Później już lajtowo do domu przez Czechowice, jedynie w Goczałach znowu był przejazd zamknięty i pojechałem dookoła przez co wyszło troszkę więcej km.
Zapomniałem ogólnie na prostych jechałem spokojnie, chciałem siły zostawić na te podjazdy, przez co średnia wyszła taka jaka wyszła...
Kurde teraz patrzę tętno maksymalne 203 wow to już serce powinno wyskoczyć, pewnie uzyskane gdzieś na podjeździe albo błąd w pomiarze, może baterie już słabe.
Jako, że lubię pospać to wyjechałem dopiero o 11.
Najpierw pojechałem do Brzeszcz -> Kęty tam postój zjadłem 2 banany, bo przed samym podjazdem się nic nie powinno jeść.
Następnie pojechałem do Andrychowa -> Targanice no i się zaczął podjazd na przełęcz Kocierską.
Na podjeździe jechałem tak 10-12km/h wiem wstyd ale to piszę tak dla siebie na przyszłość, wiadomo na wypłaszczeniach odpowiednio więcej. Był wrzątek lał się pot masakra ale trochę drzewa pomogły.
Na przełęczy masakrycznie dużo ludzi, więc nie zagościłem tam długo, kilka fotek i w dół w kierunku Żywca.
Znowu to samo na zjeździe bałem się pocisnąć więcej, mam jakąś taką blokadę eh.
W Żywcu zrobiłem małe zakupy 2 prince polo, red bull, 4move(kurde jakie to słodkie fuuuj) chłopak z dziewczyną popilnowali mi roweru i bezpiecznie mogłem zrobić zakupy hehe. Później chwilę pogadaliśmy oni poszli w swoją stronę ja pojechałem w kierunku kolejnego podjazdu czyli Przegibku.
Rozbawiło mnie bo nie wiedzieli gdzie leży Pszczyna, Goczałkowice ani zbiornik Goczałkowicki.
Po drodze na Przegibek nic się nie działo.
Zapora w Tresnej a w tle góra Żar
Tresna 2
Odnośnie kolejnego podjazdu mianowicie Przegibku, najpierw myślałem, że będzie zgon ale zdziwiło mnie. Od mostku brukowanego cały czas na liczniku 12-13km/h było nieźle jak na mnie, zapomniałem tylko włączyć czas eh żałuję.
Na przełęczy chwila odpoczynku zjadłem banana i zjazd, tu wiedziałem, że asfalt jest dobry więc normalnie pocisnąłem na zjeździe:)
Kolejna taka sama fota na moim blogu hehe
Kolejną przerwę musiałem zrobić w Bestwinie, zjeść chleb z dżemem bo wiedziałem, że nie dojadę na tym bananie co zjadłem na Przegibku ani to 4move mi nic nie da.
Później już lajtowo do domu przez Czechowice, jedynie w Goczałach znowu był przejazd zamknięty i pojechałem dookoła przez co wyszło troszkę więcej km.
Zapomniałem ogólnie na prostych jechałem spokojnie, chciałem siły zostawić na te podjazdy, przez co średnia wyszła taka jaka wyszła...
Kurde teraz patrzę tętno maksymalne 203 wow to już serce powinno wyskoczyć, pewnie uzyskane gdzieś na podjeździe albo błąd w pomiarze, może baterie już słabe.
- DST 118.63km
- Czas 04:42
- VAVG 25.24km/h
- VMAX 52.39km/h
- Temperatura 29.0°C
- HRmax 203 (102%)
- HRavg 151 ( 76%)
- Kalorie 3258kcal
- Podjazdy 1050m
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Hehe, wyrobiłeś się przed niezłą burzą, która dotarła pod wieczór w te okolice ;) A 4move jest OK, choć zdarza mi się faktycznie rozcieńczać wodą ;)))
k4r3l - 21:23 czwartek, 11 lipca 2013 | linkuj
Komentuj