Poniedziałek, 15 kwietnia 2013
Do pracy
Piękna pogoda na rower, tylko ja jestem chory...
- DST 7.60km
- Sprzęt Kelly's Magic
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 14 kwietnia 2013
Do kumpla
Każdy km się liczy hehe
- DST 1.40km
- Sprzęt Kelly's Magic
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 14 kwietnia 2013
Przełęcz Kocierska
Tak jak planowałem wczoraj dzisiaj uderzyłem na przełęcz Kocierską, wstyd się przyznać ale nigdy tam nie byłem i nie bardzo wiedziałem czego się spodziewać.
Wyjechałem rano o godzinie 9.30 nawet ciepło, ubrany byłem w długie spodnie i bluzę bo wiedziałem że na szczycie będzie zimno szczególnie na zjeździe i to było dobre rozwiązanie.
Do plecaka wpakowałem 3 princepola 3 kromki z dżemem + 2 bidony 0.7 z wcześniej przygotowanym napojem izotonicznym.
Jak wspomniałem wcześniej wyruszyłem o 9.30 kierowałem się najpierw na Brzeszcze - Zasole - Kęty jechało się dobrze bo z wiatrem także żadnych postojów nie było, jedynie na światłach.
W Kętach odbiłem na Andrychów i się zaczęło:) w Andrychowie zrobiłem postój zjadłem 3 princepola ale żeby nie było kolorowo droga była zamknięta, więc musiałem poszukać objazdu żeby skręcić na ulicę Beskidzką z pomocą przyszedł smartphone i wjechałem na tą ulicę bez większego błądzenia ale mogłem wcześniej skręcić byłoby krócej a tak nadrobiłem parę km.
Z Andrychowa pojechałem na Targanice i kierowałem się na przełęcz Kocierską, jechałem bardziej zachowawczo bo nie wiedziałem czego tak naprawdę się spodziewać, asfalt wbrew wcześniejszym obawom był suchy.
Na podjeździe dogoniłem bikera, który też jechał na kolarce (Giant tcr) po chwili rozmowy okazało się że jest z Libiąża razem wjechaliśmy na tą przełęcz ja miałem wysokie tętno 176 a on też 180. Po wjeździe na szczyt okazało się, że jest jeszcze z 2 kumplami (też jechali na kolarkach oczywiście) z Chrzanowa tylko on odpadł na podjeździe.
Rowery zostawiliśmy przed karczmą i o dziwo nikt nie ukradł chociaż dużo osób zerkało z ciekawości:). W karczmie zamówiliśmy po kawie bagatela 6zł za filiżankę kawy rozpuszczalnej. Mieliśmy szczęście, że był wolny stolik tylko dla nas posiedzieliśmy, pogadaliśmy, wypiliśmy kawę. Bardzo pozytwyni ludzie, bawią się w kolarstwo, startują amatorsko w maratonach. Mi też proponowali abym się wybrał na TDPA bo wyprzedziłem tego kolesia na tym podjeździe a on startował już 3 razy tak 4fun, podobno fajna impreza, sam nie wiem bo nie mam czym dojechać i pogoda niepewna.
Nie pamiętam imienia ale to ten w czerwonej koszulce na zdjęciu poniżej taki pro, że miał korbę 53-39 wjechał jako pierwszy przy tętnie 160 szacun!.
Dodam moją zjebaną mordę, żeby nie było to ja w stroju saxo bank.
Oni zjechali w dół w kierunku Andrychowa a ja zjechałem na Kocierz Moszczanicki Żywiec , Tresną.
Następnie Międzybrodzie, Porąbka, Kęty aż do Zasola jechało się dobrze ale od Zasola miałem już w nogach ponad 100km a tu przyszło jechać pod wiatr może nie jakiś mocny ale bardzo irytujący, brakowało kogoś aby dał zmianę.
Po drodze mały postój
Później już tylko do domu ale w Goczałach był szlaban zamknięty a mój dom znajduje się z 200 metrów od torów, stałem chyba z 10 minut (bo w tych butach nie będę chodził szkoda niszczyć bloki i podeszwę) przejechały 2 pociągi a ona zapowiada 3 więc się wkurzyłem zawróciłem i zrobiłem jeszcze małe kółeczko po wsi.
Rozpisałem się ale dzień naprawdę udany! jestem zadowolony z dystansu jak i średniej po drodze mnóstwo bikerów spotkałem za równo na szosach i MTB. Znowu pulsu średniego nie podam bo zapominam to wyłączać gdy się zatrzymuję nie jestem do tego przyzwyczajony.
Wyjechałem rano o godzinie 9.30 nawet ciepło, ubrany byłem w długie spodnie i bluzę bo wiedziałem że na szczycie będzie zimno szczególnie na zjeździe i to było dobre rozwiązanie.
Do plecaka wpakowałem 3 princepola 3 kromki z dżemem + 2 bidony 0.7 z wcześniej przygotowanym napojem izotonicznym.
Jak wspomniałem wcześniej wyruszyłem o 9.30 kierowałem się najpierw na Brzeszcze - Zasole - Kęty jechało się dobrze bo z wiatrem także żadnych postojów nie było, jedynie na światłach.
W Kętach odbiłem na Andrychów i się zaczęło:) w Andrychowie zrobiłem postój zjadłem 3 princepola ale żeby nie było kolorowo droga była zamknięta, więc musiałem poszukać objazdu żeby skręcić na ulicę Beskidzką z pomocą przyszedł smartphone i wjechałem na tą ulicę bez większego błądzenia ale mogłem wcześniej skręcić byłoby krócej a tak nadrobiłem parę km.
Z Andrychowa pojechałem na Targanice i kierowałem się na przełęcz Kocierską, jechałem bardziej zachowawczo bo nie wiedziałem czego tak naprawdę się spodziewać, asfalt wbrew wcześniejszym obawom był suchy.
Na podjeździe dogoniłem bikera, który też jechał na kolarce (Giant tcr) po chwili rozmowy okazało się że jest z Libiąża razem wjechaliśmy na tą przełęcz ja miałem wysokie tętno 176 a on też 180. Po wjeździe na szczyt okazało się, że jest jeszcze z 2 kumplami (też jechali na kolarkach oczywiście) z Chrzanowa tylko on odpadł na podjeździe.
Rowery zostawiliśmy przed karczmą i o dziwo nikt nie ukradł chociaż dużo osób zerkało z ciekawości:). W karczmie zamówiliśmy po kawie bagatela 6zł za filiżankę kawy rozpuszczalnej. Mieliśmy szczęście, że był wolny stolik tylko dla nas posiedzieliśmy, pogadaliśmy, wypiliśmy kawę. Bardzo pozytwyni ludzie, bawią się w kolarstwo, startują amatorsko w maratonach. Mi też proponowali abym się wybrał na TDPA bo wyprzedziłem tego kolesia na tym podjeździe a on startował już 3 razy tak 4fun, podobno fajna impreza, sam nie wiem bo nie mam czym dojechać i pogoda niepewna.
Nie pamiętam imienia ale to ten w czerwonej koszulce na zdjęciu poniżej taki pro, że miał korbę 53-39 wjechał jako pierwszy przy tętnie 160 szacun!.
Dodam moją zjebaną mordę, żeby nie było to ja w stroju saxo bank.
Oni zjechali w dół w kierunku Andrychowa a ja zjechałem na Kocierz Moszczanicki Żywiec , Tresną.
Następnie Międzybrodzie, Porąbka, Kęty aż do Zasola jechało się dobrze ale od Zasola miałem już w nogach ponad 100km a tu przyszło jechać pod wiatr może nie jakiś mocny ale bardzo irytujący, brakowało kogoś aby dał zmianę.
Po drodze mały postój
Później już tylko do domu ale w Goczałach był szlaban zamknięty a mój dom znajduje się z 200 metrów od torów, stałem chyba z 10 minut (bo w tych butach nie będę chodził szkoda niszczyć bloki i podeszwę) przejechały 2 pociągi a ona zapowiada 3 więc się wkurzyłem zawróciłem i zrobiłem jeszcze małe kółeczko po wsi.
Rozpisałem się ale dzień naprawdę udany! jestem zadowolony z dystansu jak i średniej po drodze mnóstwo bikerów spotkałem za równo na szosach i MTB. Znowu pulsu średniego nie podam bo zapominam to wyłączać gdy się zatrzymuję nie jestem do tego przyzwyczajony.
- DST 127.40km
- Czas 04:36
- VAVG 27.70km/h
- VMAX 58.15km/h
- Temperatura 15.0°C
- Kalorie 3877kcal
- Podjazdy 706m
- Sprzęt Giant Defy 1 R.I.P
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 11 kwietnia 2013
Standardowa trasa
Dzisiaj jestem po nocy także zdecydowałem się kolejny raz tą samą trasą jechać ale spodobała mi się ze względu na dużą ilość dobrego asfaltu:).
Trasa wyglądała tak: Goczałkowice - Pszczyna - Strumień - Pawłowice - Żory - Pszczyna - Goczałkowice.
W końcu ciepło ale wiało dość mocno z południa, południowego wschodu, dzisiaj mogłem sobie pozwolić na jazdę bez ocieplaczy na buty, w bluzie i krótkich rękawiczkach. Pisałem kiedyś, że zakupiłem nowe rękawiczki Specialized BG Gel (w promocyjnej cenie 99zł) i są rewelacyjne w końcu nie drętwieją mi ręce, rozmiar mam taki jaki powinienem mieć a stare były za duże.
Sumę podjazdów podaję z serwisu bikeroutetoaster.com także jest to suma orientacyjna.
Trasa wyglądała tak: Goczałkowice - Pszczyna - Strumień - Pawłowice - Żory - Pszczyna - Goczałkowice.
W końcu ciepło ale wiało dość mocno z południa, południowego wschodu, dzisiaj mogłem sobie pozwolić na jazdę bez ocieplaczy na buty, w bluzie i krótkich rękawiczkach. Pisałem kiedyś, że zakupiłem nowe rękawiczki Specialized BG Gel (w promocyjnej cenie 99zł) i są rewelacyjne w końcu nie drętwieją mi ręce, rozmiar mam taki jaki powinienem mieć a stare były za duże.
Sumę podjazdów podaję z serwisu bikeroutetoaster.com także jest to suma orientacyjna.
- DST 60.84km
- Czas 02:08
- VAVG 28.52km/h
- VMAX 47.25km/h
- Temperatura 15.0°C
- HRmax 181 ( 91%)
- HRavg 161 ( 81%)
- Kalorie 1526kcal
- Podjazdy 135m
- Sprzęt Giant Defy 1 R.I.P
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 10 kwietnia 2013
Do pracy
- DST 7.60km
- Sprzęt Kelly's Magic
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 9 kwietnia 2013
Do pracy
a po pracy wypad jeszcze na wał w Goczałkowicach
- DST 18.80km
- Sprzęt Kelly's Magic
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 8 kwietnia 2013
Człowiek uczy się na błędach
Dlaczego taki tytuł? otóż wczoraj wieczorem przeglądałem zdjęcia użytkownika anamaj i zachciało mi się strasznie gór. Plan miałem taki: zrobić większą pętlę przez Przegibek i Salmopol ale jak to z planami bywa nie do końca wypalił.
Dzisiaj wstałem dość późno bo po 9 słońce świeciło, w końcu ciepło:) także wiadomo pogoda=rower, jeżeli oczywiście mam wolne.
Trochę mi zajęło ogarnięcie tego wszystkiego, wyjechałem o 10:30. Niestety aż do Zasola jechałem cały czas pod wiatr, następnie do Porąbki z wiatrem, tam po 43km zrobiłem pierwszy postój, zjadłem pół czekolady. Miłą niespodzianką był fakt iż spotkałem w cywilu kolarza MTB trochę pogadaliśmy okazało się że jest z Woli dla nie wtajemniczonych Wola leży blisko Goczałkowic jakieś 18km.
Od Porąbki zaczął się hardkor, jako, że temperatura dodatnia, śnieg się topił i na drodze były kałuże wody a ja na kolarce bez błotników a tu w planach podjazd na Przegibek i Salmopol.
Jako, że mnie ciężko zniechęcić, mimo dużej ilości wody na ulicach zacząłem podjazd na Przegibek 665m.n.p.m. Niestety na podjeździe też mnóstwo wody masakra jakaś. Na szczycie zrobiłem sobie przerwę zjadłem drugie pół czekolady i zaczęło się coś co nazywa się zjazdem o ile to tak można nazwać. Zjeżdżałem baaaardzo powoli, ponieważ wszędzie była woda strasznie chlapało, przemoczyło mi ocieplacze na buty a woda dostała się do środka.
Jako, że miałem wodę w butach musiałem zrezygnować z Salmopolu, zjechałem do Bielska i kierowałem się na Bestwinę. Niestety w Bielsku też spore ilości wody na ulicach przez co musiałem jechać powoli, niestety to też na niewiele się zdało bo cały rower uwalony od błota, plecak, spodnie, kurtka itd.
Następnie pojechałem do Czechowic, dzwonię do kumpla bo chciałem po drodze wpaść ale on niestety w robocie. Z Czechowic pojechałem do Goczał tam jeszcze rundka i do domu. Nie dobijałem do setki bo stopy miałem mokre, jak przyjechałem do domu nie mogłem uwierzyć: rzeczy całe z błota rower także, trochę mi zajęło aby wyczyścić rower bo rzeczy to mama pierze:)
Kierowcy jeszcze się nie przyzwyczaili do rowerzystów na ulicach zostałem obtrąbiony chyba z 10 razy (bo ja zawsze środkiem drogi jadę, żeby mnie na trzeciego nie wyprzedzali) ale żadnemu nie ustąpiłem!.
Jeszcze na rondzie baba wymusiła pierwszeństwo na mnie, cudem wyhamowałem bo wjeżdżając na rondo te 25km/h miałem ale mnie przecież widziała. Polska to kraj skurwysynów za kierownicą, myślą, że mają samochód to wszystko mogą nie liczą się z rowerzystami a np w Holandii pomijając fakt, że dróg rowerowych jest mnóstwo to kierowcy samochodów szanują rowerzystów i często im ustępują a w Polsce zapomnij bardzo rzadko się zdarza chyba, że kierowca to rowerzysta hehe.
Podsumowując wypad niestety nieudany, średnia niska, cały uwalony z błota, stopy mokre, chamstwo kierowców, odnośnie średniej może też mieć znaczenie bo bloki przesunąłem z samego tyłu na sam przód, ponieważ po ostatniej jeździe mnie kolano bolało i teraz mam blok w tej samej lini co oś pedału a kolano też jest w tej samej linii. Tętna nie podam, ponieważ zapomniałem zatrzymać pulsometr podczas postoju w Porąbce i gdy wróciłem do domu. Chociaż rekompensatą są te widoki, kocham góry, nie wyobrażam sobie mieszkać na nizinie daleko od gór.
Dzisiaj wstałem dość późno bo po 9 słońce świeciło, w końcu ciepło:) także wiadomo pogoda=rower, jeżeli oczywiście mam wolne.
Trochę mi zajęło ogarnięcie tego wszystkiego, wyjechałem o 10:30. Niestety aż do Zasola jechałem cały czas pod wiatr, następnie do Porąbki z wiatrem, tam po 43km zrobiłem pierwszy postój, zjadłem pół czekolady. Miłą niespodzianką był fakt iż spotkałem w cywilu kolarza MTB trochę pogadaliśmy okazało się że jest z Woli dla nie wtajemniczonych Wola leży blisko Goczałkowic jakieś 18km.
Od Porąbki zaczął się hardkor, jako, że temperatura dodatnia, śnieg się topił i na drodze były kałuże wody a ja na kolarce bez błotników a tu w planach podjazd na Przegibek i Salmopol.
Jako, że mnie ciężko zniechęcić, mimo dużej ilości wody na ulicach zacząłem podjazd na Przegibek 665m.n.p.m. Niestety na podjeździe też mnóstwo wody masakra jakaś. Na szczycie zrobiłem sobie przerwę zjadłem drugie pół czekolady i zaczęło się coś co nazywa się zjazdem o ile to tak można nazwać. Zjeżdżałem baaaardzo powoli, ponieważ wszędzie była woda strasznie chlapało, przemoczyło mi ocieplacze na buty a woda dostała się do środka.
Jako, że miałem wodę w butach musiałem zrezygnować z Salmopolu, zjechałem do Bielska i kierowałem się na Bestwinę. Niestety w Bielsku też spore ilości wody na ulicach przez co musiałem jechać powoli, niestety to też na niewiele się zdało bo cały rower uwalony od błota, plecak, spodnie, kurtka itd.
Następnie pojechałem do Czechowic, dzwonię do kumpla bo chciałem po drodze wpaść ale on niestety w robocie. Z Czechowic pojechałem do Goczał tam jeszcze rundka i do domu. Nie dobijałem do setki bo stopy miałem mokre, jak przyjechałem do domu nie mogłem uwierzyć: rzeczy całe z błota rower także, trochę mi zajęło aby wyczyścić rower bo rzeczy to mama pierze:)
Kierowcy jeszcze się nie przyzwyczaili do rowerzystów na ulicach zostałem obtrąbiony chyba z 10 razy (bo ja zawsze środkiem drogi jadę, żeby mnie na trzeciego nie wyprzedzali) ale żadnemu nie ustąpiłem!.
Jeszcze na rondzie baba wymusiła pierwszeństwo na mnie, cudem wyhamowałem bo wjeżdżając na rondo te 25km/h miałem ale mnie przecież widziała. Polska to kraj skurwysynów za kierownicą, myślą, że mają samochód to wszystko mogą nie liczą się z rowerzystami a np w Holandii pomijając fakt, że dróg rowerowych jest mnóstwo to kierowcy samochodów szanują rowerzystów i często im ustępują a w Polsce zapomnij bardzo rzadko się zdarza chyba, że kierowca to rowerzysta hehe.
Podsumowując wypad niestety nieudany, średnia niska, cały uwalony z błota, stopy mokre, chamstwo kierowców, odnośnie średniej może też mieć znaczenie bo bloki przesunąłem z samego tyłu na sam przód, ponieważ po ostatniej jeździe mnie kolano bolało i teraz mam blok w tej samej lini co oś pedału a kolano też jest w tej samej linii. Tętna nie podam, ponieważ zapomniałem zatrzymać pulsometr podczas postoju w Porąbce i gdy wróciłem do domu. Chociaż rekompensatą są te widoki, kocham góry, nie wyobrażam sobie mieszkać na nizinie daleko od gór.
- DST 98.34km
- Czas 03:50
- VAVG 25.65km/h
- Sprzęt Giant Defy 1 R.I.P
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 6 kwietnia 2013
Do pracy
- DST 7.60km
- Sprzęt Kelly's Magic
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 6 kwietnia 2013
Standardowa trasa
Po tygodniowej przerwie dzisiaj standardowa trasa dookoła zapory. Niestety musiałem jechać na kellysie ze względu na warunki atmosferyczne. Zimno jak na kwiecień, mokro na drogach, pomimo zamontowanych błotników miałem buty mokre i po kolana spodnie zbrudzone z błota, więcej mi się nie chce pisać bo jestem zły na tą pogodę.
- DST 50.58km
- Czas 01:47
- VAVG 28.36km/h
- VMAX 55.70km/h
- Temperatura 1.0°C
- HRmax 187 ( 94%)
- HRavg 171 ( 86%)
- Kalorie 1389kcal
- Podjazdy 141m
- Sprzęt Kelly's Magic
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 5 kwietnia 2013
Do pracy
- DST 7.60km
- Sprzęt Kelly's Magic
- Aktywność Jazda na rowerze