Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2013
Dystans całkowity: | 888.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 30:24 |
Średnia prędkość: | 24.57 km/h |
Maksymalna prędkość: | 65.00 km/h |
Suma podjazdów: | 2682 m |
Maks. tętno maksymalne: | 196 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 163 (82 %) |
Suma kalorii: | 17808 kcal |
Liczba aktywności: | 22 |
Średnio na aktywność: | 40.36 km i 2h 45m |
Więcej statystyk |
Wtorek, 18 czerwca 2013
Do pracy 2 dni
- DST 15.60km
- Sprzęt Kelly's Magic
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 16 czerwca 2013
Żar & Przegibek
Dzisiaj zamiast wstać wcześnie to wstałem dopiero po 9. Wyjechałem o 10:30 trasa: Goczałkowice - Brzeszcze - Kęty - Porąbka - Żar - Przegibek - Bielsko - Bestwina - Czechowice - Goczałkowice.
Od samego początku jechało się jakoś ciężko, za mało jeżdżę i pewnie dlatego.
Do Kęt praktycznie same proste drogi, nudno zero zakrętów podjazdów itd. W Ketach zrobiłem postój, zjadłem pączka, banana i krówkę.
Następnie prosto na górę Żar, zrobiłem przerwę na moście w Międzybrodziu, strzeliłem 1 fotkę i zacząłem podjazd na Żar.
Było cieżko na podjeździe co prawda czasu nie mierzyłem ale ok 40-45 minut wjeżdżałem, niestety miałem jeden postój, ponieważ ktoś do mnie dzwonił.
Na szczycie zrobiłem kilka fotk, zjadłem pączka i kupiłem 2x0.5l Nestea. Normalnie zdzierstwo ekspedientka podaje mi 2 butelki nestea i musiałem za to zapłacić 15zł masakra jakaś a wstyd było oddać jak tam tyle ludzi. Spragnionego trzeba oskubać z pieniędzy heh.
Jeszcze jedno na szczycie widziałem bikera z Chrzanowa, którego spotkałem na Kocierzu w kwietniu, niestety nie poznał mnie a nie będę krzyczał na niego jak tyle ludzi było na dodatek nie znałem jego imienia.
Później kierowałem się na Przegibek i tam też lekko nie było dodam, że od tego brukowanego mostku miałem czas: 16.20 normalnie gańba eh. Usprawiedliwieniem może być fakt, że w nogach miałem Żar, jechałem bez żadnych spd no i rower trochę ważył. Trzeba więcej jeździć nie ma innej rady.
Na Przegibku też dużo samochodów, zrobiłem chwilę przerwy, zjadłem jakiś banan, krówkę, strzeliłem 2 foty i zjazd. Na zjeździe musiałem wyhamować, ponieważ kilka samochodów jechało przede mną ale nie wyprzedzałem.
W sumie potem nic specjalnego się nie wydarzyło jedynie w Bielsku non stop trafiałem na czerwone światła.
Zdjęcia dodam jak się załadują na picassie, bo coś mi dzisiaj net strasznie wooolno chodzi i uploaduje się masakrycznie wolno
Od samego początku jechało się jakoś ciężko, za mało jeżdżę i pewnie dlatego.
Do Kęt praktycznie same proste drogi, nudno zero zakrętów podjazdów itd. W Ketach zrobiłem postój, zjadłem pączka, banana i krówkę.
Następnie prosto na górę Żar, zrobiłem przerwę na moście w Międzybrodziu, strzeliłem 1 fotkę i zacząłem podjazd na Żar.
Było cieżko na podjeździe co prawda czasu nie mierzyłem ale ok 40-45 minut wjeżdżałem, niestety miałem jeden postój, ponieważ ktoś do mnie dzwonił.
Na szczycie zrobiłem kilka fotk, zjadłem pączka i kupiłem 2x0.5l Nestea. Normalnie zdzierstwo ekspedientka podaje mi 2 butelki nestea i musiałem za to zapłacić 15zł masakra jakaś a wstyd było oddać jak tam tyle ludzi. Spragnionego trzeba oskubać z pieniędzy heh.
Jeszcze jedno na szczycie widziałem bikera z Chrzanowa, którego spotkałem na Kocierzu w kwietniu, niestety nie poznał mnie a nie będę krzyczał na niego jak tyle ludzi było na dodatek nie znałem jego imienia.
Później kierowałem się na Przegibek i tam też lekko nie było dodam, że od tego brukowanego mostku miałem czas: 16.20 normalnie gańba eh. Usprawiedliwieniem może być fakt, że w nogach miałem Żar, jechałem bez żadnych spd no i rower trochę ważył. Trzeba więcej jeździć nie ma innej rady.
Na Przegibku też dużo samochodów, zrobiłem chwilę przerwy, zjadłem jakiś banan, krówkę, strzeliłem 2 foty i zjazd. Na zjeździe musiałem wyhamować, ponieważ kilka samochodów jechało przede mną ale nie wyprzedzałem.
W sumie potem nic specjalnego się nie wydarzyło jedynie w Bielsku non stop trafiałem na czerwone światła.
Zdjęcia dodam jak się załadują na picassie, bo coś mi dzisiaj net strasznie wooolno chodzi i uploaduje się masakrycznie wolno
- DST 108.23km
- Czas 04:32
- VAVG 23.87km/h
- Temperatura 25.0°C
- HRmax 192 ( 96%)
- HRavg 158 ( 79%)
- Kalorie 3186kcal
- Podjazdy 1055m
- Sprzęt Kelly's Magic
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 14 czerwca 2013
Do pracy 2 dni
- DST 15.60km
- Sprzęt Kelly's Magic
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 12 czerwca 2013
Dookoła zapory
Standardowa trasa dookoła zapory, spokojne tempo, praktycznie bezwietrznie.
Nie ma co się rozpisywać bo nic ciekawego się nie wydarzyło tzn jedynie spadł mi łańcuch.
Nie ma co się rozpisywać bo nic ciekawego się nie wydarzyło tzn jedynie spadł mi łańcuch.
- DST 50.50km
- Czas 02:02
- VAVG 24.84km/h
- HRmax 176 ( 88%)
- HRavg 137 ( 69%)
- Kalorie 1159kcal
- Sprzęt Kelly's Magic
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 11 czerwca 2013
Do pracy
- DST 7.60km
- Sprzęt Kelly's Magic
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 10 czerwca 2013
Do pracy
- DST 7.60km
- Sprzęt Kelly's Magic
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 9 czerwca 2013
Konkret!
Zacznę może od tego iż byłem na nocy z soboty na niedzielę w pracy.
Przyjechałem o 7.20, nie położyłem się spać tylko zacząłem się pakować na rower;D
Zrobiłem sobie jak zawsze płatki owsiane, do plecaka 3 bułki z dżemem + 1 banan i 1.5l izotoniku. Wszystko spakowałem i wyruszyłem o 8:30 po ponad 24h bez snu hah.
Do Strumienia jechało się masakrycznie chciało mi się strasznie spać już myślałem, żeby zawrócić i zrobić standardową trasę dookoła zapory ale nie! pogoda piękna więc trzeba było wykorzystać.
Jako cel obrałem sobie Kubalonkę (758m.n.p.m) i Salmopol (939m.n.p.m).
W Zbytkowie odbiłem na Skoczów, acha bym zapomniał w robocie wypiłem mocną zieloną herbatę i do Ustronia byłem 3 razy załatwiać potrzeby fizjologiczne już nigdy więcej przed rowerem nie tknę zielonej herbaty!.
W Ustroniu robię postój jem banana popijam izotonikiem i co się okazało jak się zatrzymałem to miałem ogon ku*wa pajac uczepił mi się koła i się wiózł tak po cichu, że nie słyszałem bo miałem w jednym uchu słuchawkę, ponieważ jechałem sam i nie było się do kogo odezwać eh niestety.
W międzyczasie Pani zatrzymała się i pyta jak dojechać do Zwardonia normalnie bym jej wytłumaczył ale byłem po nocy tak przyrąbany, że jej to inny taki starszy kolarz szosowy wytłumaczył eh.
Droga do Wisły przeleciała szybko wyprzediło mnie trochę kolarzy w grupkach na rowerach szosowych.
W Wiśle zaczął się pierwszy podjazd mianowicie Kubalonka poszła sprawnie ale właśnie zawsze musi być coś nie tak eh. Tym razem łańcuch, który założyłem do tego roweru przeskakiwał na twardych przełożeniach więc musiałem cisnąć na wysokiej kadencji i miękkich przełożeniach masakra jakaś ale dałem radę:) ba nawet dogoniłem chłopaka na rowerze szosowym i po przywitaniu się pojechałem dalej bo strasznie wolno jechał nie wnikałem.
Najważniejsza sprawa podjazd pokonany ciągiem bez żadnych postojów:) nawet na górze nie zatrzymałem się aby cyknąć fotkę.
Następnie pojechałem w dół do Wisły Czarne
Zameczek
Lądowisko Prezydenta
Później zjechałem do Wisły Czarne na wał aby tam zjeść 2 bułki zrobić kilka fot i odpocząć z 10 minut przed kolejnym podjazdem.
Pojadłem, odpocząłem i pojechałem w kierunku Wisły Malinki.
Skocznia nie wyszło zdjęcie ale dodaję
Następnie zacął się kolejny podjazd na Salmopol od strony Wisły tamtędy jeszcze nigdy nie podjeżdżałem, zawsze od strony Bielska.
Nie było lekko tym bardziej, że zauważyłem na niebie deszczowe chumry tak jakby na burzę się zbierało ale jak sie później okazało nic wielkiego na górze trochę pokropiło i tyle:)
Podjazd na Salmopol poszedł też w miarę bez żadnego zatrzymania :) aczkolwiek tam uzyskałem HRmax prawie 200. Na przełęczy postój kilka fotek i w dół do Szcyrku Buczkowic Bielska.
Salmopol
Widok z Salmopolu
Parking to parking hah
'Turyści' hah przyjechać nażreć się, wypić piwo, popatrzeć na góry a i przejść z samochodu do karczmy i to ich cała aktywność fizyczna ale w górach byli hehe.
Więcej fotek niestety nie ma, jakoś mi się nie chciało robić.
Oczywiście po drodze spotkałem mnóstwo bikerów zarówno niedzielnych rowerzystów jak i prosów:)
Jak to u mnie bywa kilka razy się pomyliłem pojechałem tam gdzie nie trzeba i nadrobiłem trochę km hah raz chciałem pojechać na 'skróty' i co się okazało droga zamknięta jakaś budowa tam była masakra także trochę km dołożyłem ale było fajnie tylko szkoda, że samotna trasa, ucho mnie boli od słuchawki.
Niestety pojawił się problem w kellysie odkręca mi się wkład suportu Truwativ power spline eh i nie wiem co zrobić przez ten problem od Czechowic nie mogłem wrzucić na największa tarczę, regulowałem pokrętłem od lewej manetki ale to nic nie dało. Nie wiem co jest grane i co z tym zrobić ma ktoś jakiś pomysł?.
Niech już ta kolarka przyjedzie i będzie święty spokój:) bo do pracy ten kellys dobry jest ale na trening czy dłuższą wycieczkę odpada ze względu na napęd, który jest w tragicznym stanie.
Tętno wysokie bo wiadomo po nocy nic nie spałem, pisząc to jestem wykończony a średnia także dość niska z powodu tego łańcucha, odkręcającego się suportu i braku snu ale nie ma się czym usprawiedliwiać jest jak jest nie narzekam :)
Trasa wyglądała mniej więcej tak: Goczałkowice - Strumień - Zbytków - Skoczów - Ustroń - Wisła (Kubalonka) - Wisła Czarne - Wisła Malinka - Szczyrk (Salmopol) - Wilkowice - Bielsko - Bestwina - Czechowice - Goczałkowice + to co się pomyliłem i nadrobiłem hah cały ja, normalne.
Przyjechałem o 7.20, nie położyłem się spać tylko zacząłem się pakować na rower;D
Zrobiłem sobie jak zawsze płatki owsiane, do plecaka 3 bułki z dżemem + 1 banan i 1.5l izotoniku. Wszystko spakowałem i wyruszyłem o 8:30 po ponad 24h bez snu hah.
Do Strumienia jechało się masakrycznie chciało mi się strasznie spać już myślałem, żeby zawrócić i zrobić standardową trasę dookoła zapory ale nie! pogoda piękna więc trzeba było wykorzystać.
Jako cel obrałem sobie Kubalonkę (758m.n.p.m) i Salmopol (939m.n.p.m).
W Zbytkowie odbiłem na Skoczów, acha bym zapomniał w robocie wypiłem mocną zieloną herbatę i do Ustronia byłem 3 razy załatwiać potrzeby fizjologiczne już nigdy więcej przed rowerem nie tknę zielonej herbaty!.
W Ustroniu robię postój jem banana popijam izotonikiem i co się okazało jak się zatrzymałem to miałem ogon ku*wa pajac uczepił mi się koła i się wiózł tak po cichu, że nie słyszałem bo miałem w jednym uchu słuchawkę, ponieważ jechałem sam i nie było się do kogo odezwać eh niestety.
W międzyczasie Pani zatrzymała się i pyta jak dojechać do Zwardonia normalnie bym jej wytłumaczył ale byłem po nocy tak przyrąbany, że jej to inny taki starszy kolarz szosowy wytłumaczył eh.
Droga do Wisły przeleciała szybko wyprzediło mnie trochę kolarzy w grupkach na rowerach szosowych.
W Wiśle zaczął się pierwszy podjazd mianowicie Kubalonka poszła sprawnie ale właśnie zawsze musi być coś nie tak eh. Tym razem łańcuch, który założyłem do tego roweru przeskakiwał na twardych przełożeniach więc musiałem cisnąć na wysokiej kadencji i miękkich przełożeniach masakra jakaś ale dałem radę:) ba nawet dogoniłem chłopaka na rowerze szosowym i po przywitaniu się pojechałem dalej bo strasznie wolno jechał nie wnikałem.
Najważniejsza sprawa podjazd pokonany ciągiem bez żadnych postojów:) nawet na górze nie zatrzymałem się aby cyknąć fotkę.
Następnie pojechałem w dół do Wisły Czarne
Zameczek
Lądowisko Prezydenta
Później zjechałem do Wisły Czarne na wał aby tam zjeść 2 bułki zrobić kilka fot i odpocząć z 10 minut przed kolejnym podjazdem.
Pojadłem, odpocząłem i pojechałem w kierunku Wisły Malinki.
Skocznia nie wyszło zdjęcie ale dodaję
Następnie zacął się kolejny podjazd na Salmopol od strony Wisły tamtędy jeszcze nigdy nie podjeżdżałem, zawsze od strony Bielska.
Nie było lekko tym bardziej, że zauważyłem na niebie deszczowe chumry tak jakby na burzę się zbierało ale jak sie później okazało nic wielkiego na górze trochę pokropiło i tyle:)
Podjazd na Salmopol poszedł też w miarę bez żadnego zatrzymania :) aczkolwiek tam uzyskałem HRmax prawie 200. Na przełęczy postój kilka fotek i w dół do Szcyrku Buczkowic Bielska.
Salmopol
Widok z Salmopolu
Parking to parking hah
'Turyści' hah przyjechać nażreć się, wypić piwo, popatrzeć na góry a i przejść z samochodu do karczmy i to ich cała aktywność fizyczna ale w górach byli hehe.
Więcej fotek niestety nie ma, jakoś mi się nie chciało robić.
Oczywiście po drodze spotkałem mnóstwo bikerów zarówno niedzielnych rowerzystów jak i prosów:)
Jak to u mnie bywa kilka razy się pomyliłem pojechałem tam gdzie nie trzeba i nadrobiłem trochę km hah raz chciałem pojechać na 'skróty' i co się okazało droga zamknięta jakaś budowa tam była masakra także trochę km dołożyłem ale było fajnie tylko szkoda, że samotna trasa, ucho mnie boli od słuchawki.
Niestety pojawił się problem w kellysie odkręca mi się wkład suportu Truwativ power spline eh i nie wiem co zrobić przez ten problem od Czechowic nie mogłem wrzucić na największa tarczę, regulowałem pokrętłem od lewej manetki ale to nic nie dało. Nie wiem co jest grane i co z tym zrobić ma ktoś jakiś pomysł?.
Niech już ta kolarka przyjedzie i będzie święty spokój:) bo do pracy ten kellys dobry jest ale na trening czy dłuższą wycieczkę odpada ze względu na napęd, który jest w tragicznym stanie.
Tętno wysokie bo wiadomo po nocy nic nie spałem, pisząc to jestem wykończony a średnia także dość niska z powodu tego łańcucha, odkręcającego się suportu i braku snu ale nie ma się czym usprawiedliwiać jest jak jest nie narzekam :)
Trasa wyglądała mniej więcej tak: Goczałkowice - Strumień - Zbytków - Skoczów - Ustroń - Wisła (Kubalonka) - Wisła Czarne - Wisła Malinka - Szczyrk (Salmopol) - Wilkowice - Bielsko - Bestwina - Czechowice - Goczałkowice + to co się pomyliłem i nadrobiłem hah cały ja, normalne.
- DST 132.48km
- Czas 05:35
- VAVG 23.73km/h
- VMAX 65.00km/h
- Temperatura 27.0°C
- HRmax 196 ( 98%)
- HRavg 161 ( 81%)
- Kalorie 3977kcal
- Podjazdy 1176m
- Sprzęt Kelly's Magic
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 8 czerwca 2013
Do pracy
- DST 7.60km
- Sprzęt Kelly's Magic
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 7 czerwca 2013
Do pracy 2 dni
Zamontowałem do magica łańcuch 10s do napędu 9s bo ta deorka po ponad 10k km była w daremnym stanie a nowego łańcucha kaseta by nie przyjęła, więc założyłem używany łańcuch z gianta defy 1 a żadnej 9s nie mam.
- DST 15.60km
- Sprzęt Kelly's Magic
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 4 czerwca 2013
Skoczów - Kaplicówka
Dzisiaj wyjechałem dość późno bo o 13 bo wcześniej byłem na zakupach m.in pomóc rodzicom wybrać TV do sypialni i kupić sobie jakieś rzeczy do chodzenia na codzień.
Cel był jeden Skoczów Kaplicówka, bardzo fajna miejscówka z fajnym widokiem na Skoczów tylko musi być pogoda. Wyjechałem mimo fatalnej pogody zimno 13 stopni a mamy czerwiec przecież.
Jechało się fatalnie mam w rowerze zamontowane błotniki ale to też niewiele dało jak na trasę 80km, drogi mokre kałuże ale największym błędem było pojechanie dwupasmówką od Zbytkowa do Skoczowa. Kałuże, tiry itd. Przed Skoczowem zaczął siąpić deszcz ale już mi było jedno bo miałem buty przemoczone.
Podjechałem na kaplicówkę tam zjadłem 2 banany zrobiłem 2 fotki i pojechałem Wiślaną Trasą Rowerową do domu.
Kaplicówka
Widok na Skoczów i Beskidy a raczej brak widoku hehe
Oczywiście jadąc Wiślaną Trasą Rowerową też były kałuże ale już mi były obojętne:)
Następnie pojechałem jeszcze na Rudzicę tam fajnie wszedł ten krótki podjazd a później już standardowo w kierunku Zabrzega na wał i do domu.
Po przyjeździe do domu wszystko do prania było skarpety, buty, spodnie, bluza, rękawiczki. Bidony miałem tak zbrudzone z błota, że najpierw musiałem lekko wyczyścić ustnik i trochę wylać żeby się napić bo nawet tam błoto się dostało.
Kupując te camelbaki nie zakładałem, że w takich warunkach przyjdzie mi jeździć.
Na dzisiejszym tripie strzeliło 10k km przejechanych na kellysie.
Cel był jeden Skoczów Kaplicówka, bardzo fajna miejscówka z fajnym widokiem na Skoczów tylko musi być pogoda. Wyjechałem mimo fatalnej pogody zimno 13 stopni a mamy czerwiec przecież.
Jechało się fatalnie mam w rowerze zamontowane błotniki ale to też niewiele dało jak na trasę 80km, drogi mokre kałuże ale największym błędem było pojechanie dwupasmówką od Zbytkowa do Skoczowa. Kałuże, tiry itd. Przed Skoczowem zaczął siąpić deszcz ale już mi było jedno bo miałem buty przemoczone.
Podjechałem na kaplicówkę tam zjadłem 2 banany zrobiłem 2 fotki i pojechałem Wiślaną Trasą Rowerową do domu.
Kaplicówka
Widok na Skoczów i Beskidy a raczej brak widoku hehe
Oczywiście jadąc Wiślaną Trasą Rowerową też były kałuże ale już mi były obojętne:)
Następnie pojechałem jeszcze na Rudzicę tam fajnie wszedł ten krótki podjazd a później już standardowo w kierunku Zabrzega na wał i do domu.
Po przyjeździe do domu wszystko do prania było skarpety, buty, spodnie, bluza, rękawiczki. Bidony miałem tak zbrudzone z błota, że najpierw musiałem lekko wyczyścić ustnik i trochę wylać żeby się napić bo nawet tam błoto się dostało.
Kupując te camelbaki nie zakładałem, że w takich warunkach przyjdzie mi jeździć.
Na dzisiejszym tripie strzeliło 10k km przejechanych na kellysie.
- DST 80.32km
- Czas 03:15
- VAVG 24.71km/h
- VMAX 52.00km/h
- Temperatura 13.0°C
- HRmax 188 ( 94%)
- HRavg 156 ( 78%)
- Kalorie 2286kcal
- Podjazdy 301m
- Sprzęt Kelly's Magic
- Aktywność Jazda na rowerze