Kraków z ekipą BS
Wczoraj piszę smsa do kolegi Marcina (kaktuskellyss) czy jedziemy w niedzielę gdzieś na rowerach ale on odpisał mi, że nie da rady.
Siedzę na BSie, patrzę na mapę gdzie by tu jechać i tak napisałem do Kuby (k4r3l) czy coś planuje na niedzielę, okazało się, że mają w planach wyjazd do Krakowa, więc z chęcią się zgodziłem, trochę tak na żyda się dołączyłem ale zawsze raźniej w grupie.
Wstałem rano o 4.30 aby się przygotować, zrobiłem sobie płatki owsiane z mlekiem, kromkę chleba z dżemem, której i tak nie zjadłem, ogarnąłem się i napisałem smsa ok 5.30 do Kuby czy jedziemy czy nie.
Wyjechałem przed 6 aby spotkać się z chłopakami Dominikiem (Webit) i Pawłem (Pawelp7) w Przeciszowie, naprzeciwko kościoła a Kuba miał do nas dołączyć w Zatorze.
Niestety po drodze miałem małą awarię wypadła mi śrubka od bidonu, nie wiem jak to się stało bo dobrze dokręciłem. Musiałem się zatrzymać, dokręciłem śrubkę, włożyłem bidon i jakoś to było ale w Krakowie jak jechałem po kostce to znowu jedna śrubka się odkręciła i musiałem włożyć bidon do plecaka.
Przyjechałem do Przeciszowa ok 7.15-7.20 z bardzo dobrą średnią, bo jechałem głównie z wiatrem, czekałem na chłopaków 10-15 minut.
Następnie wspólnie ruszyliśmy do Zatoru po Kubę.
Od Zatoru pojechaliśmy razem, gadając a później jadąc jeden za drugim praktycznie aż do Krakowa, szybko zleciało i po 10 byliśmy już w Krakowie.
Najpierw wypad na rynek niestety pech chciał, że w drodzę na rynek Dominikowi zaczęło uciekać powietrze, więc musiał wymienić dętkę.
Oczywiście jak to w Polsce jeden robił 3 patrzyło;d
Na rynku kilka fotek i chwilę szukaliśmy jakiegoś ogródka aby coś na spokojnie zjeść, znaleźliśmy takie coś:
Zjedliśmy wszyscy pierogi, popijając colą bardzo zdrowa żywność:) chwila odpoczynku i zebraliśmy się w drogę powrotną, tym razem inną trasą na Kryspinów Alwerię.
W ogóle tempo było mocne, raczej wyścigowe momentami ale podziwiam Kubę ma bardzo dobrą kondycję i na tym góralu pięknie cisnął, nawet na niektórych hopkach nas zostawiał w tyle tzn to było jak jechaliśmy do Krakowa.
Od Krakowa do Brzeszcz zrobiliśmy 3 postoje w tym jeden w Brzeszczach aby się rozjechać ja jechałem na Pszczynę a chłopaki na Kęty.
Świetny wypad, dużo lepiej jedzie się w grupie niż samemu, gdyby nie oni pewnie sam bym dzisiaj zrobił ok 100km. Fajni ludzie a na tripy rowerowe, w ogóle wszyscy mają niezłą kondycję. Mi się dzisiaj wybornie jechało to muszę przyznać i jakoś tych 184km nie czuję w nogach.
Od Brzeszcz jechałem sam i był ogień na maksa cisnąłem na prostych 35-40km/h ale średnia nie odzwierciedla tego jak było, niższa ze względu na powolną jazdę w Krakowie po rynku, kostce, w poszukiwaniu ogródka.
Wypad udany, pogoda dopisała, mam nadzieję, że jeszcze coś pojeździmy:)
Siedzę na BSie, patrzę na mapę gdzie by tu jechać i tak napisałem do Kuby (k4r3l) czy coś planuje na niedzielę, okazało się, że mają w planach wyjazd do Krakowa, więc z chęcią się zgodziłem, trochę tak na żyda się dołączyłem ale zawsze raźniej w grupie.
Wstałem rano o 4.30 aby się przygotować, zrobiłem sobie płatki owsiane z mlekiem, kromkę chleba z dżemem, której i tak nie zjadłem, ogarnąłem się i napisałem smsa ok 5.30 do Kuby czy jedziemy czy nie.
Wyjechałem przed 6 aby spotkać się z chłopakami Dominikiem (Webit) i Pawłem (Pawelp7) w Przeciszowie, naprzeciwko kościoła a Kuba miał do nas dołączyć w Zatorze.
Niestety po drodze miałem małą awarię wypadła mi śrubka od bidonu, nie wiem jak to się stało bo dobrze dokręciłem. Musiałem się zatrzymać, dokręciłem śrubkę, włożyłem bidon i jakoś to było ale w Krakowie jak jechałem po kostce to znowu jedna śrubka się odkręciła i musiałem włożyć bidon do plecaka.
Przyjechałem do Przeciszowa ok 7.15-7.20 z bardzo dobrą średnią, bo jechałem głównie z wiatrem, czekałem na chłopaków 10-15 minut.
Następnie wspólnie ruszyliśmy do Zatoru po Kubę.
Od Zatoru pojechaliśmy razem, gadając a później jadąc jeden za drugim praktycznie aż do Krakowa, szybko zleciało i po 10 byliśmy już w Krakowie.
Najpierw wypad na rynek niestety pech chciał, że w drodzę na rynek Dominikowi zaczęło uciekać powietrze, więc musiał wymienić dętkę.
Oczywiście jak to w Polsce jeden robił 3 patrzyło;d
Na rynku kilka fotek i chwilę szukaliśmy jakiegoś ogródka aby coś na spokojnie zjeść, znaleźliśmy takie coś:
Zjedliśmy wszyscy pierogi, popijając colą bardzo zdrowa żywność:) chwila odpoczynku i zebraliśmy się w drogę powrotną, tym razem inną trasą na Kryspinów Alwerię.
W ogóle tempo było mocne, raczej wyścigowe momentami ale podziwiam Kubę ma bardzo dobrą kondycję i na tym góralu pięknie cisnął, nawet na niektórych hopkach nas zostawiał w tyle tzn to było jak jechaliśmy do Krakowa.
Od Krakowa do Brzeszcz zrobiliśmy 3 postoje w tym jeden w Brzeszczach aby się rozjechać ja jechałem na Pszczynę a chłopaki na Kęty.
Świetny wypad, dużo lepiej jedzie się w grupie niż samemu, gdyby nie oni pewnie sam bym dzisiaj zrobił ok 100km. Fajni ludzie a na tripy rowerowe, w ogóle wszyscy mają niezłą kondycję. Mi się dzisiaj wybornie jechało to muszę przyznać i jakoś tych 184km nie czuję w nogach.
Od Brzeszcz jechałem sam i był ogień na maksa cisnąłem na prostych 35-40km/h ale średnia nie odzwierciedla tego jak było, niższa ze względu na powolną jazdę w Krakowie po rynku, kostce, w poszukiwaniu ogródka.
Wypad udany, pogoda dopisała, mam nadzieję, że jeszcze coś pojeździmy:)
- DST 183.66km
- Czas 06:47
- VAVG 27.08km/h
- VMAX 63.58km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 654m
- Aktywność Jazda na rowerze
Równica
Wypad z rana na Równicę z Michałem.
Kilka dni temu napisał do mnie czy nie chciałbym się przejechać, oczywiście zgodziłem się, wybór padł na Ustroń i Równicę ale, żeby nie było tak łatwo pojechaliśmy najtrudniejszą trasą po hopkach.
Obawiałem się tego wyjazdu bo patrząc na średnie prędkości Michała to ja przy nim pionek ale nie było tak źle.
Umówiliśmy się na wale w Goczałkowicach o godzinie 6.30.
Od razu tempo było dość wysokie jak dla mnie ale wytrzymałem:).
Kierowaliśmy się na Zabrzeg Landek Międzyrzecze później podjazd na Rudzicę tam troszkę w tyle zostałem zresztą jak na wszystkich hopkach po drodze na zjazdach musiałem nadrabiać eh słaby jestem na podjazdach.
Następnie na Landek Iłownicę Pierściec Skoczów Międzyświec Godziszów Goleszów Ustroń. Od Iłownicy zaczęły się takie małe hopki aż do Ustronia podjazd, zjadz najbardziej męczące co może być. Przerw praktycznie nie było jak już tylko napić się i dalsza jazda, nawet nie było przerwy przed podjazdem na Równicę i to chyba był mój błąd.
Wstyd się przyznać ale nigdy na Równicy nie byłem, nie wiedziałem czego się spodziewać, niestety podjazd poszedł słabo 10km/h po kostce 9km/h i dlatego średnia spadła masakrycznie, na podjeździe musiałem się zatrzymać 2 razy.
Michał oczywiście pojechał pierwszy hehe a ja zostałem, on to ma kondycję:)
Na górze oczywiście na mnie poczekał ale nie miałem takiej dużej straty.
Tam posiedzieliśmy pogadaliśmy, zjadłem 3 kromki z dżemem, popatrzyliśmy na góry i jazda w dół.
Niestety na zjeździe masakra, zjeżdżałem jak pizda taka prawda, mam jakąś taką wewnętrzną blokadę po tym wypadku i w perspektywie ta kostka brukowa, przerażała mnie może to głupie ale muszę się przełamać aby zjeżdżać z dobrą prędkością. Przez ten zjazd też średnia spadła niestety.
Powrót tą samą trasą, w Landku chwila przerwy kupiłem sobie wodę + napój energetyczny black i chyba to dało mi kopa bo praktycznie całą drogę jechałem na kole Michała, wstyd się przyznać, głupio mi trochę ale ciężko mi było dać zmiany na hopkach.
Od Chybia ja jechałem pierwszy w Strumieniu chwila postoju na światłach i aż do Łąki jechałem pierwszy, kurde tak mi się dobrze jechało leciałem od Strumienia do Łąki ok ~35km/h a na ostatniej hopce w Łące miałem 30km/h, zatrzymuje się patrzę a Michała nie ma eh tak mi z tym głupio, że go zostawiłem i nie patrzyłem do tyłu. Czekam czekam bałem się, że coś się stało albo przebił dętkę, zalogowałem się na bikestats aby do niego zadzwonić ale praktycznie w tym momencie przyjechał, okazało się, że musiał zrobić sobie przerwę aby coś zjeść i napić się.
Każdy pojechał w swoją stronę, ogólnie fajny wypad, tylko ten podjazd i zjazd poszedł tragicznie, gdyby nie ta Równica średnia byłaby dużo większe bo na prostych cisnęliśmy konkretnie.
Mam nadzieję, że jeszcze coś pojeździmy:)
Zapomniałem dodać takie wypady z rana są super, słońce tak nie grzeje i przyjemnie się jedzie:)
Kilka dni temu napisał do mnie czy nie chciałbym się przejechać, oczywiście zgodziłem się, wybór padł na Ustroń i Równicę ale, żeby nie było tak łatwo pojechaliśmy najtrudniejszą trasą po hopkach.
Obawiałem się tego wyjazdu bo patrząc na średnie prędkości Michała to ja przy nim pionek ale nie było tak źle.
Umówiliśmy się na wale w Goczałkowicach o godzinie 6.30.
Od razu tempo było dość wysokie jak dla mnie ale wytrzymałem:).
Kierowaliśmy się na Zabrzeg Landek Międzyrzecze później podjazd na Rudzicę tam troszkę w tyle zostałem zresztą jak na wszystkich hopkach po drodze na zjazdach musiałem nadrabiać eh słaby jestem na podjazdach.
Następnie na Landek Iłownicę Pierściec Skoczów Międzyświec Godziszów Goleszów Ustroń. Od Iłownicy zaczęły się takie małe hopki aż do Ustronia podjazd, zjadz najbardziej męczące co może być. Przerw praktycznie nie było jak już tylko napić się i dalsza jazda, nawet nie było przerwy przed podjazdem na Równicę i to chyba był mój błąd.
Wstyd się przyznać ale nigdy na Równicy nie byłem, nie wiedziałem czego się spodziewać, niestety podjazd poszedł słabo 10km/h po kostce 9km/h i dlatego średnia spadła masakrycznie, na podjeździe musiałem się zatrzymać 2 razy.
Michał oczywiście pojechał pierwszy hehe a ja zostałem, on to ma kondycję:)
Na górze oczywiście na mnie poczekał ale nie miałem takiej dużej straty.
Tam posiedzieliśmy pogadaliśmy, zjadłem 3 kromki z dżemem, popatrzyliśmy na góry i jazda w dół.
Niestety na zjeździe masakra, zjeżdżałem jak pizda taka prawda, mam jakąś taką wewnętrzną blokadę po tym wypadku i w perspektywie ta kostka brukowa, przerażała mnie może to głupie ale muszę się przełamać aby zjeżdżać z dobrą prędkością. Przez ten zjazd też średnia spadła niestety.
Powrót tą samą trasą, w Landku chwila przerwy kupiłem sobie wodę + napój energetyczny black i chyba to dało mi kopa bo praktycznie całą drogę jechałem na kole Michała, wstyd się przyznać, głupio mi trochę ale ciężko mi było dać zmiany na hopkach.
Od Chybia ja jechałem pierwszy w Strumieniu chwila postoju na światłach i aż do Łąki jechałem pierwszy, kurde tak mi się dobrze jechało leciałem od Strumienia do Łąki ok ~35km/h a na ostatniej hopce w Łące miałem 30km/h, zatrzymuje się patrzę a Michała nie ma eh tak mi z tym głupio, że go zostawiłem i nie patrzyłem do tyłu. Czekam czekam bałem się, że coś się stało albo przebił dętkę, zalogowałem się na bikestats aby do niego zadzwonić ale praktycznie w tym momencie przyjechał, okazało się, że musiał zrobić sobie przerwę aby coś zjeść i napić się.
Każdy pojechał w swoją stronę, ogólnie fajny wypad, tylko ten podjazd i zjazd poszedł tragicznie, gdyby nie ta Równica średnia byłaby dużo większe bo na prostych cisnęliśmy konkretnie.
Mam nadzieję, że jeszcze coś pojeździmy:)
Zapomniałem dodać takie wypady z rana są super, słońce tak nie grzeje i przyjemnie się jedzie:)
- DST 115.86km
- Czas 04:24
- VAVG 26.33km/h
- VMAX 58.15km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 972m
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 2 lipca 2013
Spokojnie po okolicy
Po wczorajszym dzisiaj lajtowa jazda po okolicy, nic specjalnego jechałem powoli, cały dystans na tarczy 34. Fajna pogoda bezwietrznie 25 stopni.
Przez pierwsze 10km masakra noga strasznie ciężka, wysokie tętno, mam nadzieje, że dzisiejsza jazda będzie dobrym rozwiązaniem przed jutrzejszym dniem czy może dzień wolnego byłby lepszy sam nie wiem okaże się jutro.
Przez pierwsze 10km masakra noga strasznie ciężka, wysokie tętno, mam nadzieje, że dzisiejsza jazda będzie dobrym rozwiązaniem przed jutrzejszym dniem czy może dzień wolnego byłby lepszy sam nie wiem okaże się jutro.
- DST 41.81km
- Czas 01:51
- VAVG 22.60km/h
- VMAX 32.30km/h
- Temperatura 25.0°C
- HRmax 156 ( 78%)
- HRavg 127 ( 64%)
- Kalorie 932kcal
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 1 lipca 2013
Ja to mam pecha
Tym razem stłuczka z innym rowerzystą ale nie z mojej winy.
Miałem jechać z kolegą na wał w Goczałkowicach o 20.
Zacznę od początku, otóż mam długą drogę wjazdową do domu.
Po prawej stronie sąsiad ma posadzone przy płocie od mojej drogi wjazdowej i od strony chodnika tuje.
Wyjeżdżając z posesji zawsze wjeżdżam na połowę chodnika bo nie widzę czy coś jedzie czy nie, ponieważ te tuje po prawej stronie mojego wjazdu i od strony chodnika mi zasłaniają i zawsze patrzę najpierw w lewo później w prawo czy coś nie jedzie.
Dzisiaj było podobnie, wyjeżdżam z posesji do połowy chodnika, a tu z prawej strony wyskoczył mi idiota jadący po chodniku rowerem i uderzył mi w przednie koło ja się wywróciłem dupa strzaskana i lekko przetarty prawy łokieć gdyby jechał ten koleś powoli pewnie by zdążył wyhamować na tym chodniku i by mnie zauważył eh.
Ja tego debila nie widziałem i nie mogłem widzieć ze względu na te tuje a on musiał ładnie cisnąć po chodniku, przecież jest zakaz jazdy chodnikiem!!! ulica szeroka, dobrej jakości asfalt a ten ciota jedzie chodnikiem a dlaczego jechał chodnikiem wyjaśniło się bo kolega szedł mu na przeciw.
Oczywiście poleciały kurwy, zjebałem go, że nie ma prawa jeździć chodnikiem to nie matka z dzieckiem ani nie było trudnych warunków atmosferycznych. Kierownica była tylko skręcona i nic więcej ma szczęście, że przywalił w kellysa magica a nie w nowego Ridleya nawet nie chcę myśleć co by wtedy było. Naprawiłem rower i pojechałem z kolegą na ten wał:) do terz jestem wkurwiony głowa mnie boli i prawy pośladek boję się że na rowerze mogę długo nie usiedzieć, zobaczymy.
Sory za chaotyczny opis a nie chce mi się rysować jak to wyglądało.
Miałem jechać z kolegą na wał w Goczałkowicach o 20.
Zacznę od początku, otóż mam długą drogę wjazdową do domu.
Po prawej stronie sąsiad ma posadzone przy płocie od mojej drogi wjazdowej i od strony chodnika tuje.
Wyjeżdżając z posesji zawsze wjeżdżam na połowę chodnika bo nie widzę czy coś jedzie czy nie, ponieważ te tuje po prawej stronie mojego wjazdu i od strony chodnika mi zasłaniają i zawsze patrzę najpierw w lewo później w prawo czy coś nie jedzie.
Dzisiaj było podobnie, wyjeżdżam z posesji do połowy chodnika, a tu z prawej strony wyskoczył mi idiota jadący po chodniku rowerem i uderzył mi w przednie koło ja się wywróciłem dupa strzaskana i lekko przetarty prawy łokieć gdyby jechał ten koleś powoli pewnie by zdążył wyhamować na tym chodniku i by mnie zauważył eh.
Ja tego debila nie widziałem i nie mogłem widzieć ze względu na te tuje a on musiał ładnie cisnąć po chodniku, przecież jest zakaz jazdy chodnikiem!!! ulica szeroka, dobrej jakości asfalt a ten ciota jedzie chodnikiem a dlaczego jechał chodnikiem wyjaśniło się bo kolega szedł mu na przeciw.
Oczywiście poleciały kurwy, zjebałem go, że nie ma prawa jeździć chodnikiem to nie matka z dzieckiem ani nie było trudnych warunków atmosferycznych. Kierownica była tylko skręcona i nic więcej ma szczęście, że przywalił w kellysa magica a nie w nowego Ridleya nawet nie chcę myśleć co by wtedy było. Naprawiłem rower i pojechałem z kolegą na ten wał:) do terz jestem wkurwiony głowa mnie boli i prawy pośladek boję się że na rowerze mogę długo nie usiedzieć, zobaczymy.
Sory za chaotyczny opis a nie chce mi się rysować jak to wyglądało.
- DST 10.68km
- Sprzęt Kelly's Magic
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 1 lipca 2013
Brenna
Od 1 do 14 lipca mam urlop, więc pewnie coś pojeżdżę po okolicy, nigdzie się nie wybieram, oby pogoda dopisała, jak narazie prognozy są obiecujące:).
Dzisiaj pojechałem do Brennej, fajna trasa praktycznie płasko.
Wyjechałem o 10:20 do Strumienia jechało się fatalnie pod wiatr, nogi ciężkie jeszcze po sobocie mnie bolą.
Od Zbytkowa do Skoczowa już lepiej wiało z boku, od Skoczowa do Brennej jest cały czas lekko pod górkę.
W Brennej postój zjadłem 2 kromki chleba z dżemem i pojechałem tą samą trasą do domu.
Widok z ławki na której siedziałem odpoczywając, takie coś to ja rozumiem.
Taki widok mi się zdecydowanie nie podoba aż razi w oczy, robią wszystko aby ludzi przyciągnąć.
Byłem przekonany, że wyjdzie setka, przyjeżdżam do domu patrzę na licznik a tu brakło troszkę do 100 heh. Zawsze na dole licznika podaną mam godzinę na km nie patrzę ale i tak bym nie dokręcał do 100 bo to nie ma sensu.
Dzisiaj pojechałem do Brennej, fajna trasa praktycznie płasko.
Wyjechałem o 10:20 do Strumienia jechało się fatalnie pod wiatr, nogi ciężkie jeszcze po sobocie mnie bolą.
Od Zbytkowa do Skoczowa już lepiej wiało z boku, od Skoczowa do Brennej jest cały czas lekko pod górkę.
W Brennej postój zjadłem 2 kromki chleba z dżemem i pojechałem tą samą trasą do domu.
Widok z ławki na której siedziałem odpoczywając, takie coś to ja rozumiem.
Taki widok mi się zdecydowanie nie podoba aż razi w oczy, robią wszystko aby ludzi przyciągnąć.
Byłem przekonany, że wyjdzie setka, przyjeżdżam do domu patrzę na licznik a tu brakło troszkę do 100 heh. Zawsze na dole licznika podaną mam godzinę na km nie patrzę ale i tak bym nie dokręcał do 100 bo to nie ma sensu.
- DST 99.33km
- Czas 03:26
- VAVG 28.93km/h
- VMAX 49.45km/h
- Temperatura 22.0°C
- HRmax 187 ( 94%)
- HRavg 158 ( 79%)
- Kalorie 2369kcal
- Podjazdy 280m
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 30 czerwca 2013
Do pracy 2 dni
- DST 15.60km
- Sprzęt Kelly's Magic
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 29 czerwca 2013
Dookoła zapory
Standardowa trasa dookoła zapory w bardzo mocnym tempie jak dla mnie oczywiście.
Pewnie średnia byłaby wyższa gdyby nie wczorajsze 2 piwa na noc.
Na początku rozgrzewka 25km/h po prostej jechałem dopiero od Pszczyny właściwym tempem i to też obniża średnią eh nie potrafię od razu mocno pocisnąć.
Po drodze miałem kilka postojów nie z mojej winy eh jak na złość czerwone światło na mostku w Strumieniu, tory zamknięte i w Zabrzegu kiepska jakość drogi na dodatek jechało przede mną bmw z przyczepką lekko ponad 30km/h a wolałem nie wyprzedzać:P.
Na podjeździe pod Rudzicę jechałem w granicach 20km/h oczywiście z blatu.
Obawiałem się że będzie ciężko wejść w butach szosowych po schodach na wał ale nie było tak źle.
HRavg nie podaję, powiem tyle było kosmiczne...
Pewnie średnia byłaby wyższa gdyby nie wczorajsze 2 piwa na noc.
Na początku rozgrzewka 25km/h po prostej jechałem dopiero od Pszczyny właściwym tempem i to też obniża średnią eh nie potrafię od razu mocno pocisnąć.
Po drodze miałem kilka postojów nie z mojej winy eh jak na złość czerwone światło na mostku w Strumieniu, tory zamknięte i w Zabrzegu kiepska jakość drogi na dodatek jechało przede mną bmw z przyczepką lekko ponad 30km/h a wolałem nie wyprzedzać:P.
Na podjeździe pod Rudzicę jechałem w granicach 20km/h oczywiście z blatu.
Obawiałem się że będzie ciężko wejść w butach szosowych po schodach na wał ale nie było tak źle.
HRavg nie podaję, powiem tyle było kosmiczne...
- DST 51.05km
- Czas 01:39
- VAVG 30.94km/h
- VMAX 57.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 1307kcal
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 27 czerwca 2013
Lans na wsi
Hehe żartuje nie ma czym się lansować, normalna kolarzówka. Dzisiaj zrobiłem test tego ridleya fenixa. Zimno jak na czerwiec o 14:30 było 14 stopni.
Pojechałem na wał + kilka rundek po Goczałach aby przetestować sprzęt, obejrzeć czy wszystko gra.
Znawcą jakimś nie jestem ale czuć że geometria jest bardziej sportowa w porównaniu do Gianta Defy 1. Kierownica jest krótsza i średnica mniejsza. Ogólnie dobrze się jechało bo nie ma jakiegoś przeskoku technologicznego i wagowego. Jedna rzecz mnie denerwuje mianowicie dźwięk mechanizmu zapadkowego w piaście strasznie irytujący w kołach gianta był przyjemny dla ucha.
Ciężko wyciągnąć wnioski tylko po 22km jazdy.
Boli mnie znowu coś kolano prawe, muszę pokombinować z ustawieniem bloków/siodła eh.
Pojechałem na wał + kilka rundek po Goczałach aby przetestować sprzęt, obejrzeć czy wszystko gra.
Znawcą jakimś nie jestem ale czuć że geometria jest bardziej sportowa w porównaniu do Gianta Defy 1. Kierownica jest krótsza i średnica mniejsza. Ogólnie dobrze się jechało bo nie ma jakiegoś przeskoku technologicznego i wagowego. Jedna rzecz mnie denerwuje mianowicie dźwięk mechanizmu zapadkowego w piaście strasznie irytujący w kołach gianta był przyjemny dla ucha.
Ciężko wyciągnąć wnioski tylko po 22km jazdy.
Boli mnie znowu coś kolano prawe, muszę pokombinować z ustawieniem bloków/siodła eh.
- DST 22.36km
- Czas 00:45
- VAVG 29.81km/h
- VMAX 38.44km/h
- Temperatura 14.0°C
- HRmax 178 ( 89%)
- HRavg 161 ( 81%)
- Kalorie 575kcal
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 26 czerwca 2013
Do pracy
- DST 7.60km
- Sprzęt Kelly's Magic
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 23 czerwca 2013
Po okolicy
Po wycieczce z Marcinem, zjadłem obiad, wziąłem prysznic i położyłem się spać.
Niestety spałem tylko 2h i zadzwonił inny kolega też Marcin z pytaniem czy jadę na rower jak już mnie obudził to zgodziłem się. Pojechaliśmy o 18.30 pokręciliśmy po okolicznych wioskach do domu wróciłem o 21.
Niestety spałem tylko 2h i zadzwonił inny kolega też Marcin z pytaniem czy jadę na rower jak już mnie obudził to zgodziłem się. Pojechaliśmy o 18.30 pokręciliśmy po okolicznych wioskach do domu wróciłem o 21.
- DST 25.00km
- Sprzęt Kelly's Magic
- Aktywność Jazda na rowerze